Jakby było mało relacji i fotek ze Stavanger i Preikestolen, postanowiłam i ja zamieścić kilka fotek z mojego 2-dniowego wypadu relacji GDN-SVG w terminie 26-28/08. Moim celem był Pulpit Rock, ale asekuracyjnie postanowiłam spędzić 2 dni w Norwegii w razie niepogody. Początkowy plan zakładał, że jednego dnia udam się na Preikestolen, drugiego przejdę się po mieście i odwiedzę jakieś muzea. Plan mój zmienił się dzień przed wylotem, gdy okazało się, że znajomy, u którego miałam się zatrzymać, mieszka w Soli, nie w Stavanger. Wobec tego zaczęłam szukać ciekawych miejsc w okolicy, co by nie jeździć do Stavanger kilka razy. Prognoza pogody zapowiadała się wyśmienicie, jednak wraz ze zbliżaniem się terminu wyjazdu, chmury zaczęły nadciągać nad Norwegię
:lol: Po przylocie i wyjściu z terminala, miałam wrażenie, że wiszą one tuż nad moją głową. Widoczność była bardzo słaba, deszcz zacinał cały czas, chwilami bardzo mocno. Dopiero po południu chmury zaczęły się przerzedzać, zdecydowałam się więc udać się na szczyty w okolicach Dale, nad fjordem Gandsfjorden. Rozciąga się on od Stavanger na północy do Sandnes na południu.
Do okolic Dale dojechać można autobusami Kolumbus (płatność gotówką albo zakup biletu przez aplikację), jednak z uwagi na koszty ograniczyłam się do łapania stopa i wędrówek pieszych. Łapanie stopa nie szło mi tak dobrze, jak wędrówka
:lol: W miejscowości Stronda skręciłam w prawo. Droga wiedzie ostro pod górę, skąd spod parkingu odchodzą szlaki na okoliczne wzniesienia.
Wszystkie trasy są bardzo dobrze oznaczone:
Z uwagi na to, że było już po 17-tej, pogoda była niepewna, a do tego nie wiedziałam, kiedy zacznie robić się ciemno, wybrałam lajtowy szlak na Dalsnuten o wysokości 323m.
Szczyt widać już z "daleka":
Widoki super, te ciemne deszczowe chmury dodawały niewątpliwie uroku
;) Po drodze są 2 jeziorka - pierwsze zaraz przy parkingu:
Jest gdzie się schronić albo przeczekać noc
;)
Drugie jeziorko kawałek dalej:
Na trasie napotkać czasem można niewielkie przeszkody w postaci np. płotu - ale są ułatwienia dla turystów
;)
Okoliczne szczyty zachęcają do ponownej wizyty
:mrgreen:
W oddali widać wysepki - te same, które widać po prawej stronie z promu relacji Stavanger - Tau.
Wejście na szczyt jest bardzo przyjemne. Z góry rozciąga się piękny widok na cały fjord. Widać zarówno Stavanger, jak i lotnisko.
Sandnes i koniec fjordu:
Widok na Lifjell - cel mojej kolejnej wyprawy w te rejony
;)
Mimo porywistego wiatru, nie chciało mi się stamtąd schodzić. Deszcz na chwilę przestał padać i trochę się przejaśniło.
Jako że głowy mi nie urwało, postanowiłam przejść się na jeszcze jeden szczyt - Øvre Eikenuten.
Szlak miejscami był dość grząski i podmokły - czasem się dało przejść suchą stopą, czasem nie
:lol:
Chmury zaczęły nadciągać w gwałtownym tempie, na szczycie złapała mnie ulewa, ale post zdobyty 239 m
:mrgreen:
Widok na wcześniejszy Dalsnuten:
Droga powrotna w deszczu, chmury spowijają szczyty:
W drodze powrotnej stopa także łapało mi się ciężko, ale sama trasa jest bardzo przyjemna, do tego bezkolizyjna i urokliwa.
Na kolejny dzień zaplanowałam Preikestolen, licząc, mimo złych prognoz, na dobrą pogodę
;)Rano obudziło mnie słońce
:mrgreen: Promem ze Stavanger ruszyłam o 10:30. Z pokładu podziwiałam szczyty (brzmi dumnie
:lol:) zdobyte poprzedniego dnia. W Tau zakupiłam bilety na autobus Boreal, bo taniej niż Tide. No i oczywiście w 2 strony (100 NOK OW, 175 NOK RT).
Na szlak wyruszyłam o 12 wraz z resztą pielgrzymki
:lol:
Szło się masakrycznie, co chwilę korki, ciężko było wyminąć ludzi, do tego prawdziwą plagą i zmorą okazali się turyści z kijami - tak się skupiali, żeby trafić kijem w kamień, że nie zwracali żadnej uwagi, czy przypadkiem nie wbijają kija w stopę osobie idącej obok
:? Szlak nie jest trudny, bardzo dobrze oznaczony. Jest kilka małych wzniesień, a sama ambona wznosi się na wysokości 604m.
Po drodze mija się kilka jeziorek, w kilku miejscach stały rozstawione namioty.
Piękne szlaki wzdłuż końca fjordu Lysefjorden - może następnym razem
;)
O 13:15 byłam na ambonie i dopiero teraz zobaczyłam ile ludzi postanowiło skorzystać z dobrej pogody i wybrać się na Preikestolen
:lol:
Co by nie było, parę minut tam posiedziałam i ruszyłam w górę, licząc na to, że będzie tam mniej osób. I nie przeliczyłam się. Szczyt Neverdalsfjell osiąga wysokość 709m, a widoki roztaczają się z niego na całą okolicę fjordu.
Niestety, widać też pielgrzymkę
:lol:
Za tym mostem są miejscowości Oanes i Forsand. Z Oanes płynie promy do Lauvvik - tędy też da się dostać na lotnisko. Tą trasą jeździ też autobus nr 110 (niestety, tylko raz dziennie, od poniedziałku do piątku).
Trochę sobie tam pochodziłam korzystając z pięknej pogody. Ponieważ godzina była jeszcze wczesna - ok. 15tej zaczęłam się zbierać - postanowiłam w drodze powrotnej wejść na szczyt Moslifjellet.
Osiąga on wysokość 718m. To ten "wysoki" szczyt z prawej strony:
Jeszcze pytanko szybkie (jakby sie dało odpowiedzieć dziś to byłbym wdzięczny). Ile realnie czasu trzeba liczyć na wyprawę Stavanger - Preikestolen - Stavanger. Temat jest taki ze pierwszy prom wyrusza o 8:00 a samolot jest o 18:00. Wg oficjalnych opisów 1,5h przejazdy + 2h wejście i tyle samo z powrotem. A to daje troche mały margines błędu. Wg Twojej relacji wejście zajęło cos 1:15h co by znacząco poprawiło wykonalność takiej wycieczki (jak bardzo trzeba sie sprężać?). Kiedys byłem ale bez stresu czasowego wiec nie bardzo umiem ocenić. A znajomi bardzo się palą do takiej wycieczki w zadanych ramach czasowych. Da radę?
czasowo dacie radę wg mniemoi znajomi też mówili, że 2 godziny wchodzili, ale byli z dzieciakami mi się nie spieszyło, ale też nie dało się szybko iść (a tak lubię), bo było bardzo dużo ludzi i ciężko się wymijałopowrót ok 1-1,5 h bo ślisko byłoze Stavanger prom + autobus zajęło mi 1,5 godziny, bo prom był lekko opóźniony, a autobus miał długi postój pod schroniskiem, powrót 10 minut krócej
Podziękował. Najważniejsze zeby pogoda dopisała. Na razie bryndza, ale niby jutro łańcuchowa ciut lepiej... Mnie czasowo rybka, nie mój samolot
;) ale koleżanka sie stresuje
;) Zakladam że uda sie wrócić na 14-15 do centrum i wtedy spoko na samolot ją odstawić i jeszcze na wieczorne piwko pójść gdzieś w porcie
;)
Pogoda jak na zamówienie. W samym Stavanger w kratkę, ale już bliżej Forsandu praktycznie czyste niebo. Tyle że cały szlak mokry, trochę z natury, a trochę chyba jeszcze pozostałości po deszczach (padało jeszcze w nocy). Czasowo bez problemów - 08:40 wypłynięcie promu, 15:15 przypłynięcie z powrotem, czyli startując pierwszym promem o 08:00 można było wrócić jeszcze wcześniej. Przy czym... koleżance "odnowiła się stara kontuzja nogi" i nie mogła iść (bez komentarza...). Więc ostatecznie szedłem solo, plan to plan, nie po to tak rano wstawałem, żeby odpuścić.Z tą 1:15 na szczyt 'bo się nie dało szybko iść' to pogratulować, mi zeszło coś 1:40. A ile piwokalorii wytopiłem po drodze to nawet nie będę wspominał, w każdym razie "dobrze zbudowani" tatusiowie muszą inaczej liczyć czas niż zwinna młodzież. Pociesza mnie tylko to że jakichś emerytów jednak wyprzedzałem
;-) Oprócz samego pulpitu również wszedłem kawałek wyżej, a potem próbowałem zejść jakimś szlakiem co to mi się objawił, że może na skróty będzie. W którymś momencie szlak zamienił się w strumień, i generalnie trochę na przełaj musiałem dawać, nie mając w planie brodzic po kolana w wodzie/błocie...
;-), ale ostatecznie udało się na główny szlak wrócić. Czyli podobnie jak w relacji, trzeba uważać którędy się idzie. Ludzi było wyraźnie mniej niż w powyższej relacji, jednak jest już prawie po sezonie, od 15.09 promy zaczynają kursować rzadziej. Ciekawostką był fakt że chyba połowa wszystkich wchodzących i schodzących to byli rodacy. Jakiś Dzień Polski się trafił, ale przynajmniej można było kogoś zaczepić i pogadać
:) Starsi, młodsi (w większości), w mniejszych i większych grupach. W szczególności pozdrowienia dla 9-osobowiej barwnej grupy, dzięki której jestem na kilku swoich zdjęciach
:)
BrunoJ to co wyście robili, że jej się kontuzja odnowiła
:mrgreen: fajnie, że pogoda dopisała i plan zrealizowałeś właśnie mam w domu takiego "dobrze zbudowanego" tatusia, więc może stąd forma - to ja ogarniam dzieciaki - noszę, dźwigam, do tego siaty z zakupami, do szkoły latam etc. więc może stąd forma, bo do młodzieży to mi daleko
:lol:ja akurat wchodziłam w sobotę, może też stąd więcej ludzi było..
Pewnie powinienem teraz 'popłynąć' że przekombinowałem z odstresowywaniem czy coś w tym stylu
;-) Ale tak naprawdę to myślę że jednak się przestarszyła że coś może pójść nie tak. A jakby ją faktycznie w drodze dorwały jakieś problemy z chodzeniem to by się pewnie nerwowo zrobiło, bo czas mimo wszystko na styk.Co do tatusia, to wykazująć męską solidarność mogę tylko próbować niepodarnie bronić tematu - praca za biurkiem, służbowe późne kolacje których nie można odmówić, mistrzostwa w piłce nożnej przy piwie... ciężko trzymać kondycję...
;-) Mimo wszystko fajnie, że masz go w domu, więc pewnie raz kiedyś jednak coś pomoże, a nie taki latający holender jak ja ;-(Ewentualnie - dzieci 'sprzedać' i zagonić w góry, postęka, ale trochę sadełka wytopi
;-) A dla takich widoczków warto. Zresztą rozmawiałem z lokalsami, wchodzą sobie regularnie raz, dwa razy w roku, żeby się podelektować. Jedno z tych miejsc do którego zawsze można wrócić. Zresztą - pozostałe pagórki i szczyty też mają swój urok, choćby dlatego że to zupełnie inne góry niż u nas.
nie, no z kontuzją też bym sobie odpuściłaa co do wyciągania - nic na siłędużo osób spacerujących np. z psami spotkałam na tych pagórkach wokół fjordu Gandafjorden - fajne, rekreacyjne okolice
Moim celem był Pulpit Rock, ale asekuracyjnie postanowiłam spędzić 2 dni w Norwegii w razie niepogody. Początkowy plan zakładał, że jednego dnia udam się na Preikestolen, drugiego przejdę się po mieście i odwiedzę jakieś muzea. Plan mój zmienił się dzień przed wylotem, gdy okazało się, że znajomy, u którego miałam się zatrzymać, mieszka w Soli, nie w Stavanger. Wobec tego zaczęłam szukać ciekawych miejsc w okolicy, co by nie jeździć do Stavanger kilka razy.
Prognoza pogody zapowiadała się wyśmienicie, jednak wraz ze zbliżaniem się terminu wyjazdu, chmury zaczęły nadciągać nad Norwegię :lol:
Po przylocie i wyjściu z terminala, miałam wrażenie, że wiszą one tuż nad moją głową. Widoczność była bardzo słaba, deszcz zacinał cały czas, chwilami bardzo mocno. Dopiero po południu chmury zaczęły się przerzedzać, zdecydowałam się więc udać się na szczyty w okolicach Dale, nad fjordem Gandsfjorden. Rozciąga się on od Stavanger na północy do Sandnes na południu.
źródło mapki: http://www.ut.no/kart
źródło mapki: http://www.ut.no/kart
Do okolic Dale dojechać można autobusami Kolumbus (płatność gotówką albo zakup biletu przez aplikację), jednak z uwagi na koszty ograniczyłam się do łapania stopa i wędrówek pieszych. Łapanie stopa nie szło mi tak dobrze, jak wędrówka :lol:
W miejscowości Stronda skręciłam w prawo. Droga wiedzie ostro pod górę, skąd spod parkingu odchodzą szlaki na okoliczne wzniesienia.
Wszystkie trasy są bardzo dobrze oznaczone:
Z uwagi na to, że było już po 17-tej, pogoda była niepewna, a do tego nie wiedziałam, kiedy zacznie robić się ciemno, wybrałam lajtowy szlak na Dalsnuten o wysokości 323m.
Szczyt widać już z "daleka":
Widoki super, te ciemne deszczowe chmury dodawały niewątpliwie uroku ;) Po drodze są 2 jeziorka - pierwsze zaraz przy parkingu:
Jest gdzie się schronić albo przeczekać noc ;)
Drugie jeziorko kawałek dalej:
Na trasie napotkać czasem można niewielkie przeszkody w postaci np. płotu - ale są ułatwienia dla turystów ;)
Okoliczne szczyty zachęcają do ponownej wizyty :mrgreen:
W oddali widać wysepki - te same, które widać po prawej stronie z promu relacji Stavanger - Tau.
Wejście na szczyt jest bardzo przyjemne. Z góry rozciąga się piękny widok na cały fjord. Widać zarówno Stavanger, jak i lotnisko.
Sandnes i koniec fjordu:
Widok na Lifjell - cel mojej kolejnej wyprawy w te rejony ;)
Mimo porywistego wiatru, nie chciało mi się stamtąd schodzić. Deszcz na chwilę przestał padać i trochę się przejaśniło.
Jako że głowy mi nie urwało, postanowiłam przejść się na jeszcze jeden szczyt - Øvre Eikenuten.
Szlak miejscami był dość grząski i podmokły - czasem się dało przejść suchą stopą, czasem nie :lol:
Chmury zaczęły nadciągać w gwałtownym tempie, na szczycie złapała mnie ulewa, ale post zdobyty 239 m :mrgreen:
Widok na wcześniejszy Dalsnuten:
Droga powrotna w deszczu, chmury spowijają szczyty:
W drodze powrotnej stopa także łapało mi się ciężko, ale sama trasa jest bardzo przyjemna, do tego bezkolizyjna i urokliwa.
Na kolejny dzień zaplanowałam Preikestolen, licząc, mimo złych prognoz, na dobrą pogodę ;)Rano obudziło mnie słońce :mrgreen:
Promem ze Stavanger ruszyłam o 10:30. Z pokładu podziwiałam szczyty (brzmi dumnie :lol:) zdobyte poprzedniego dnia.
W Tau zakupiłam bilety na autobus Boreal, bo taniej niż Tide. No i oczywiście w 2 strony (100 NOK OW, 175 NOK RT).
Na szlak wyruszyłam o 12 wraz z resztą pielgrzymki :lol:
Szło się masakrycznie, co chwilę korki, ciężko było wyminąć ludzi, do tego prawdziwą plagą i zmorą okazali się turyści z kijami - tak się skupiali, żeby trafić kijem w kamień, że nie zwracali żadnej uwagi, czy przypadkiem nie wbijają kija w stopę osobie idącej obok :?
Szlak nie jest trudny, bardzo dobrze oznaczony. Jest kilka małych wzniesień, a sama ambona wznosi się na wysokości 604m.
Po drodze mija się kilka jeziorek, w kilku miejscach stały rozstawione namioty.
Piękne szlaki wzdłuż końca fjordu Lysefjorden - może następnym razem ;)
O 13:15 byłam na ambonie i dopiero teraz zobaczyłam ile ludzi postanowiło skorzystać z dobrej pogody i wybrać się na Preikestolen :lol:
Co by nie było, parę minut tam posiedziałam i ruszyłam w górę, licząc na to, że będzie tam mniej osób.
I nie przeliczyłam się. Szczyt Neverdalsfjell osiąga wysokość 709m, a widoki roztaczają się z niego na całą okolicę fjordu.
Niestety, widać też pielgrzymkę :lol:
Za tym mostem są miejscowości Oanes i Forsand. Z Oanes płynie promy do Lauvvik - tędy też da się dostać na lotnisko. Tą trasą jeździ też autobus nr 110 (niestety, tylko raz dziennie, od poniedziałku do piątku).
Trochę sobie tam pochodziłam korzystając z pięknej pogody. Ponieważ godzina była jeszcze wczesna - ok. 15tej zaczęłam się zbierać - postanowiłam w drodze powrotnej wejść na szczyt Moslifjellet.
Osiąga on wysokość 718m. To ten "wysoki" szczyt z prawej strony: